O nie! Nie zdążyłam...
Spokój
Śpiew ptaków
Chłód poranka na twarzy
i... kawka :)
To charakteryzowało moją chwilę odpoczynku w ostatnią sobotę. Czułam się jak w raju! Akurat było dosyć chłodno, ale to nie przeszkodziło - wielka bluza z kapturem mojego męża dała radę ;)
Teraz, kiedy jest sporo zamieszania każdego dnia, to szczególnie uczę się doceniać każdą chwilę, którą mam dla siebie. Czasem to 10 minut, a czasem godzina. Niemniej uczę się czerpać z tego czasu jak najwięcej.
Jak najwięcej, to niekoniecznie znaczy nadrobić wszystkie zaległości i wysprzątać cały dom (chociaż czasem i tak bywa ;) ), ale na dzień dzisiejszy jest to raczej moment kompletnego wyciszenia i zrobienia czegoś co trochę pomoże mi oczyścić głowę. A czymś, co mi szczególnie w tym pomaga, to jest mój balkon, dobra kawa, kilka minut totalnej ciszy z zamkniętymi oczami, notatnik, Biblia lub jakaś książka.
Uczę się też priorytetyzować co jest dla mnie w danym momencie najważniejsze, żeby zrobić i czy na pewno, NA PEWNO, jest to tak ważne, żeby właśnie teraz to robić. A kiedy już wiem co bym chciała rzeczywiście zdążyć ogarnąć, to następuje szybki proces wyboru kolejności, no bo przy małym dziecku ciężko jest stwierdzić czy skończysz nawet tą pierwszą rzecz od której zaczynasz ;) Wiem, że brzmi to jak godzinne planowanie, ale tak naprawdę jest to błyskawiczny proces myślowy i rozgrywa się na bieżąco. Zdarza się, że zaczynam coś robić, ale jak szybko zaczęłam, tak szybko kończę bo stwierdzam, że jednak "nie mam teraz na to czasu".
Jeszcze niedawno "nie mam czasu" wiązało się z tym, że była praca (często bardzo dużo pracy) + naładowany tydzień milionem rzeczy i spotkań. Jednak z większości tych planów mogłam śmiało zrezygnować na poczet chwili wytchnienia, z której de facto często kompletnie nie korzystałam i najzwyczajniej w świecie marnowałam poprzez np. wybór robienia czegoś, co i tak nie spowodowało rzeczywistego odpoczynku.
Dzisiaj moje "nie mam czasu" jest podyktowane czymś, a w zasadzie kimś zupełnie innym. Maluszkiem, który na dzień dzisiejszy wyznacza mi mój czas funkcjonowania. I chociaż czasu dla mnie nie ma zbyt wiele, to jednak stwierdzam, że umiem go dużo bardziej docenić niż wcześniej i dużo więcej z niego wycisnąć. Wydaje się to paradoksalne, ale tak jest. Co prawda nie mogę beztrosko wyjść z domu kiedy on śpi, ale mogę zrobić coś, co naładuje moje baterie i wzmocni na dalszą część dnia, a aktualnie nawet spokojny posiłek, czy wspomniana kawa bywa wyzwaniem ;) Nawet mój mąż stwierdza, że jest dużo bardziej wydajny teraz niż wcześniej, kiedy zazwyczaj mając wolne popołudnie lub dzień, tak wiele rzeczy odkładał lub odkładaliśmy na "później". Teraz, kiedy nam na czymś zależy, to nie możemy sobie pozwolić na odkładanie tego, bo nie wiadomo czy wspomniane "później" nadejdzie.
Tak, czy siak...
... cisza, chwila relaksu, DOBRA kawa, odpoczynek...
Dla każdego odpoczynek oznacza coś innego, niemniej... POLECAM! Polecam wykorzystywać swój wolny czas w taki sposób, żeby potem nie stwierdzać "O nie! Żałuję że nie zdążyłem/łam..."

0 komentarze:
Prześlij komentarz