... co mi w tym przedszkolu nie pasowało?!


"W przedszkolu marzyłem o szkole...
W szkole marzyłem o studiach...
Na studiach o pracy...
Kurde, co mi w tym przedszkolu nie pasowało?!"

Nie wiem czy widzieliście kiedyś takiego demotywatora, ale pamiętam, że jak go po raz pierwszy zobaczyłam to głośno się zaśmiałam, a ostatnio podczas pogawędki z moim mężem przypomniałam sobie o nim, ale w kontekście refleksji jak to jest, że człowiek wiecznie chce czegoś innego niż ma. Dlaczego ciągle narzekamy? No i ile przez to tracimy!

Faktycznie, życie przedszkolaka wydaje się takie beztroskie, a nawet ten czas studiów i egzaminów.. czym się tak człowiek przejmował? Teraz to są problemy!

Hmm... z jednej strony tak, ale z drugiej strony myśląc o tym wydaje mi się, że nie do końca, no bo mimo wszystko każdy etap wiązał się z jakimiś trudnościami, one były dostosowane do wieku, otoczenia i okoliczności. Kiedy byłam dzieckiem to moje problemy odbierałam jako rzeczywistą górę lodową, chociaż dla moich rodziców były one zupełnie błahe i może nawet często bezpodstawne. Każdy etap ma swoje wyzwania i swoje radości. W różnych okresach życia się one różnią, co jest zupełnie naturalne, bo właśnie to, w danym momencie doświadczamy. To, co dla mnie może wydawać się błahe, dla kogoś innego może być ciężarem, który ledwo jest w stanie unieść i na odwrót.

A więc każdy etap ma swoje trudności, ale jak to jest, że ciągle dążymy do czegoś innego, do czegoś następnego lub wstecznego. Mając małe dziecko, chcesz żeby  było większe. Mając większe dziecko, tęsknisz za tym jak było małe. Będąc w szkole, chcesz do pracy. Będąc w pracy, chcesz do szkoły. Mając pracę, chcesz inną. Mając tą inną, chcesz poprzednią. Będąc nastolatkiem, chcesz być pełnoletni. Będąc pełnoletnim, przeraża Cię perspektywa odpowiedzialności więc chcesz znów być zależny od kogoś, kto ci wszystko zapewni. itp. itd. Można by mnóstwo wymieniać ;) 

Ja, co prawda, raczej cieszyłam się ze swojego wieku i nie oczekiwałam na kolejne urodziny, ani nie żałowałam, że już coś minęło, ale np. teraz ... Jak byłam na L4 w trakcie ciąży, to dostawałam szału będąc zmuszona leżeć i odpoczywać, a więc czekałam z pełnym zniecierpliwieniem na kolejny etap, czyli dziecko, a kiedy już się młodzieniec pojawił to w chwilach kryzysu przychodzą myśli... i co ja chciałam od tego leżenia, zależności i nic nie robienia?! ;) Każdy ma swoje "i co ja chciałem/łam od..." no, ale... dlaczego? Wciąż pozostaje pytanie dlaczego nie umiemy cieszyć się z naszego dzisiaj zgodnie z zasadą YOLO (You only live once) lub Carpe diem i ciągle pomijamy tą naszą codzienność idąc bez ustanku za myślą: The best is yet to come.

Czy to przypadłość Polaków? Czy po prostu ludzka? Nie wiem, ale wiem, że jest i niejednokrotnie zgubiliśmy trochę życia przez nią. 

No więc... Dlaczego? Dlaczego ciągle szukamy w przyszłości lub w przeszłości? No i, po co to robimy? Co nam to da? Co to zmieni? Na te pytanie już każdy z nas musi sobie odpowiedzieć ;) Bo dla jasności... możemy wspominać lub oczekiwać, ponieważ daje nam to pewną perspektywę i pomaga w życiu pójść dalej, ale może też być to naszą “zgubą”. 

A jak jest u Ciebie? Żyjesz zgodnie z zasadą YOLO lub Carpie diem czy niekoniecznie? A jeśli nie, to dlaczego?

Related Articles

0 komentarze:

Prześlij komentarz