Szept...

fot. Mateusz Barniak

Pewien człowiek został zaproszony na spotkanie.
Kiedy czekał zaczęła szaleć wichura. Drzewa się uginały, a gałęzie fruwały szukając miejsca gdzie by tu się zatrzymać… jeden wielki szum i czyste szaleństwo.
Wiatr ustał... a wyczekiwanej osoby nie było. Postanowił jednak dalej wypatrywać bo gdzieś wewnątrz wiedział, że jest blisko.
Zaczęła trząść się ziemia… Człowiek zaczął analizować sytuację, ale stwierdził: “ok, jestem pewien, że teraz na pewno będzie”.
Trzęsienie ustało... a wyczekiwanej osoby nadal nie potrafił dostrzec.
Po chwili niedaleko siebie zauważył ogień, który właśnie trawił jakiś budynek.
Przez chwilę pomyślał, że może tam, w tym całym zamieszaniu uczestniczy osoba na którą czeka, ale ogień ustał, a on nadal nie widział.
Nagle nastała cisza…
Na swojej twarzy poczuł łagodny, przyjemny wiatr i usłyszał…
Usłyszał cichy szept… *

Wichury, trzęsienia, czasem trawiący ogień. Zamieszanie, które mamy poczucie, że wręcz na nas krzyczy. Krzyk ten przytłacza, a w pewnym momencie wręcz odziera z tego co dla nas ważne. A w tym wszystkim przychodzi pewna myśl, która wydaje się absurdalna “usiądź, odpocznij i daj sobie chwilę wyciszenia”. 

Zdarzyła Wam się taka sytuacja?

Z natury staram się mieć wszystko pod kontrolą, ale zdarzają się sytuacje na które NIE MAMY wpływu. 

No właśnie... 

Zamieszanie dnia codziennego. Szalejące wokół mnie życie, które naprawdę lubię i którego intensywność zazwyczaj też i nagle niezależne ode mnie STOP… Życie, które w sobie noszę, nasze nowe szczęście jest zagrożone. Muszę się położyć z dnia na dzień i nagle przestać funkcjonować tak jak to robiłam dotychczas. W głowie kompletne szaleństwo, no bo jak to… nie rozumiem… Ja? Ta wieczna aktywistka? No i... ja tak przecież nie robię! Nie porzucam obowiązków z dnia na dzień. Nie stawiam ludzi w niezręcznych sytuacjach. Nieważne, że oni tak tego nie widzą, ale ja widzę. Wydaje mi się niemożliwym, żebym nie mogła tego ogarnąć. 

Szaleństwo na około przeszło w szaleństwo w mojej głowie i nagle dotarło do mnie, że muszę przestać… muszę się zatrzymać i pomimo trzęsienia pozwolić sobie na chwilę ciszy. Ciszy, którą zaczął wypełniać szept…

Szept pokoju...
Szept miłości…
Szept troski…
Szept akceptacji…

Boży szept.
Od kilkunastu lat świadomie żyję z Panem Bogiem, ale ogromu jakie się mieści w Bożym JA JESTEM nieustannie się uczę. Ciągle próbuję sama. Łapię się na nie dostrzeganiu Jego obecności, a On nigdzie się nie rusza... wciąż jest tam gdzie był wczoraj i gdzie będzie jutro. On jest obok mnie, a wraz z Jego “Ja Jestem” wiąże się tak wiele..

Ja Jestem - chcę Ci pomóc przejść przez trudności.
Ja Jestem - kocham Cię i nigdy nie przestanę.
Ja Jestem - chcę dać Ci się poznawać każdego dnia.
Ja Jestem - jeśli pozwolisz to zatroszczę się o twoje myśli i wypełnię Cię pokojem.
Ja Jestem - mam dla Ciebie to co dobre.
Ja Jestem - nie zamierzam Cię opuścić.
Ja Jestem - …

Bożych obietnic jest tak wiele, a wszystkie one dotyczą dobrych rzeczy dostępnych dla każdego człowieka.

Tylko dlaczego szept? Jak to ktoś pięknie powiedział... Bóg nie potrzebuje krzyczeć, On szepcze bo jest blisko, a wszystko inne krzyczy bo próbuje zwrócić naszą uwagę. 

Pozwól sobie w codziennym życiu na chwilę oddechu. Nie czekaj na wiatry, trzęsienia i trawiący ogień, a jeśli właśnie jesteś w ich centrum to tym bardziej zachęcam usiądź, weź oddech, niech wszystko wokoło na chwilę się uciszy i doświadcz…. 

Szeptu pokoju.
Szeptu miłości.
Szeptu troski.
Szeptu akceptacj.

… a przynajmniej spróbuj.


* Inspiracja historią Eliasza, I Ks. Królewska 19; 11-13

Related Articles

0 komentarze:

Prześlij komentarz